sobota, 23 stycznia 2010

Cierpliwości chłopcze...

Stany Zjednoczone, Środkowy Zachód. Dwóch mężczyzn pracuje w pocie czoła nad serią zdjęć. Ściślej mówiąc, pracuje jeden z nich. Drugi, nie mniej umęczony upałem, towarzyszy mu w całodniowej sesji, aby na koniec ozdobić każdą z fotografii zręcznym komentarzem.

Przemierzają wiele mil w "...spiekocie i kurzu", aby uzyskać pożądane efekty, poczuć satysfakcję z rzetelnie wykonanej pracy. Ten, który fotografuje jest z pewnością zawodowcem. Skupiony, pewny każdego ruchu z umysłem wolnym od wszelkich obrazów innych niż ten, który właśnie osadza się na zwierciadle oka. Ten drugi, milczący, wyraźnie zmęczony i nieco poirytowany jest równie wytrawnym obserwatorem.

Fotograf czuje pewien komfort trzymając w dłoniach całkowicie nowy i piekielnie szybki, japoński sprzęt. Nie przywykł do pracy bez pomocy asystenta, który uwalniał go od przykrych i rozpraszających detali. Ten aparat jest jednak skarbem. Wykonuje sto kilka zdjęć zanim nadejdzie niesmaczny obowiązek wymiany filmu.

Wieczorem obydwaj wracają do hotelu. Poczucie ulgi i perspektywa odpoczynku od palącego słońca napełnia ich radością. Jednak po krótkim czasie, ten pierwszy, fotograf, oznajmia z nerwowym uśmieszkiem, że będąc nieprzyzwyczajonym do pracy bez asystenta, zwyczajnie zapomniał założyć taśmę w aparacie. Dalsza część niech pozostanie milczeniem. Nie było ofiar śmiertelnych tego zdarzenia. Nie spłonął żaden hotel, a żadna broń nie wypaliła. Nie było nawet cienia irytacji, ani zniecierpliwienia. Najlepsi są ponad tym, szczególnie gdy wierzą, że każdy krok na ich twórczej drodze wypełnia duch konieczności i nieuniknionego fatum.

Tym fotografem był doświadczony już wówczas Richard Avedon. Towarzyszący mu przyjaciel to Truman Capote, który powyższą anegdotę streścił w kilku słowach w jednym ze swych literackich szkiców.

0 komentarze:

  © Blogger template 'Photoblog' by Ourblogtemplates.com 2008

Back to TOP